Owady i Spółka

Straszna biedronka azjatycka oczami przyrodnika

Content Image

To Arlekin! Nie, to Harlekin! Nie, to Biedronka azjatycka, Nie, to Harmonia axyridis….

Ostatnim czasem na facebooku i  w mediach pojawia się mnóstwo informacji na temat przerażającej biedronki z Azji. Po przeczytaniu kilku artykułów można mieć przed oczami wizję, że ta biedronka przybyła do Polski niczym obcy w Dniu Niepodległości aby nas wszystkich gryźć, wywoływać alergię i anektować nasze domy na zimę. Wyczytałem nawet, że przenoszą choroby weneryczne 😀

Pora przyjrzeć się jej bliżej i sprawdzić czy rzeczywiście jest się czego bać. 😉 Parafrazując Benedykta Chmielowskiego autora jednej z pierwszej polskiej encyklopedii – biedronka jaka jest, każdy widzi. J Biedronki to jedne z pierwszych owadów jakie rozpoznają dzieci i na ogół kojarzą się dobrze.  Nazwa boże krówki tylko dopełnia ich sielankowego obrazu, choć dotyczy ona poczciwej biedronki siedmiokropki. Jeśli chodzi o bohaterkę tego wpisu to dość powiedzieć że jest raczej sporą biedronką a jej rysunek jest niezwykle zmienny. 

Harmonia axyridis rzeczywiście pochodzi z Azji, ale skąd wzięła się u nas? Cóż, okazuje się, że to nie kto inny tylko my sami „zaprosiliśmy” ją na nasze podwórko. Najpierw (a jakże) zrobili to amerykanie. Okazuje się bowiem, że nasza azjatka jest niezwykle żarłoczna gdyż potrafi w trakcie swojego dzieciństwa zjeść ok 400 mszyc, dodatkowo jako dorosła będzie do tego dokładać ok 15-65 mszyc dziennie. Potrafi przeżyć do 3 lat choć z reguły jest to znacznie krócej. Mało tego, potrafi wyciągnąć do 5 pokoleń w ciągu roku, choć częściej są to 2 pokolenia.  Jest więc idealna do tego, żeby być naturalnym środkiem przeciw mszycom w uprawach.  Była więc sprzedawana rolnikom i ogrodnikom jako idealne rozwiązanie na mszyce:  bez chemii, samo się nakarmi, noclegu też jej nie trzeba było organizować…

Później na podobny pomysł wpadli Francuzi, Holendrzy i Belgowie. Wszystko szło świetnie do momentu w którym biedroneczce znudziło się kontrolowane życie. Zwiała wtedy z upraw i rozpoczęła swój marsz (lot) na Europę. I tak, od 1999 roku możemy ją spotykać na wolności. W Polsce pojawiła się w 2006 i od tego czasu jest jej tylko więcej J

Sprawdźmy teraz o co chodzi z tym wywoływaniem alergii. Tak jak wszyscy jej krewni z rodziny biedronkowatych, w momecie kiedy się je zdenerwuje potrafią nas pobrudzić żółtym płynem, który jest  biedronkową krwią. Kto z nas nie miał biedronki w swoich rękach, która nie zostawiła nam pamiątki w postaci żółtej plamki, którą ciężko było zmyć? To właśnie to zło w czystej postaci, które może wywołać alergię i podrażnienia. J Wniosek jest taki, że azjatycka kuzyneczka nie różni się w tym przypadku od naszej 😛  Jedna i druga dysponuje obroną w takiej postaci.

Drugi sprawa, azjatka zjada nasze biedronki! To zdanie akurat wyjątkowo nie jest wyolbrzymione. Rzeczywiście Harmonia potrafii urozmaicić sobie obiadek o jaja czy larwy naszych biedronek, choć w momencie kiedy spotyka największą naszą biedronkę – oczatkę sama staje się jedzonkiem 😉 – ot przyroda, większy wygrywa. Co więcej i siedmiokropka i azjatka zajmują te same (uwaga będzie trudne słowo) nisze ekologiczne. Najprościej mówiąc, obie biedronki lubią być w tych samych miejscach o tej samej porze. Dodając do tego fakt, że dla Harlekina zwykle nasze biedronki są obiadem, powoduje to, że faktycznie rodzime biedronki są wypierane z naszego otoczenia.

I kolejna kwestia, skąd jej się tyle nagle wzięło? Otóż nie nagle J było ich sporo już od wiosny. Były jednak zajęte swoimi sprawami: a to wrzuceniem na ruszt pysznej mszycy a to znalezieniem ładnego partnera czy wreszcie odpowiedniej lokalizacji na złożenie jaj, przez co nie rzucały się nam w oczy. Jednak kiedy przyszły nieco chłodniejsze dni, biedronki zbierają się razem i poszukują miejsc w których w spokoju mogły by przezimować. I tu dość dobrze widać różnice między rodzimą siedmiokropką, która nie boi się chłodu i bardziej lubi zimować gdzieś pod korą, w ściółce czy w dziupli, a azjatką, która lgnie do naszych mieszkań, bo czuje, że jest tam nieco cieplej. I to dlatego właśnie częściej zostajemy pogryzieni przez harlekinyi, bo po prostu są bliżej nas i to od razu w ogromnej ilości.

Na nasze nieszczęście, biedronki kierują się maksymą „w kupie siła” przez co nie mamy w domu jednej czy dwóch zmarzniętych biedroneczek, ale od razu całą dywizję. Dodając do tego łatwość w upuszczaniu sobie niezbyt przyjemnie pachnącej krwi mamy sedno problemu, przez który, co roku w mediach robi się głośno. Obsiadają nasze ściany a później każdą możliwą szczelinką wciskają się do środka.  Jeśli już musimy się ich pozbyć, z domu najlepiej wciągać je do odkurzacza, trzeba jednak często wymieniać worek bo później z samego odkurzacza nie pachnie zbyt dobrze.

Należy jednak pamiętać, że te same okropne azjatyckie biedronki będą na wiosnę naszym ogromnym sprzymierzeńcem w walce z mszycami w ogrodzie. J Tak więc, jak zwykle, każda sytuacja ma swoje dobre i złe strony. I ten straszny azjatycki najeźdźca w gruncie rzeczy nie różni się tak bardzo od rodzimej fajny, jest tylko nieco bardziej żarłoczny (to akurat dobrze) i bardziej rzuca się w oczy, bo chce w naszych domach spędzić zimę.

Tak więc nie taki diabeł straszny…

Na koniec warto dodać, że rzetelną wiedzę znajdziemy w opracowaniach naukowych a nie na onecie 😉 ja korzystałem z „Gatunki obce w faunie Polski” : pod redakcją Z. Głowaciński, H. Okarma, J. Pawłowski, W. Solarz.

Thumbnail

Poprzedni wpis
Wielkie odliczanie...

Thumbnail

Następny wpis
Nominacja do...